niedziela, 26 maja 2013

Rozdział 1

-Dlaczego nie możemy tu zostać?!-krzyknęłam do rodziców
-Emyli skarbie. Razem z tatą dostaliśmy tam lepszą ofertę pracy.-uspokajała mnie moja mama
-Aha, czyli dla pieniędzy mam zostawić babcię i przyjaciół. No świetna propozycja.-powiedziałam sarkastycznie
-Kochanie...
-Zostawcie mnie w spokoju!-krzyknęłam wybiegając z domu.
Postanowiłam iść do parku. Po drodze rozmyślałam o mojej babci. Myśl że muszę ją tu zostawić samą przerażała mnie. Była dla mnie jedyną osobą w której miałam wsparcie a teraz ma jej zabraknąć.
Tata wraz z mamą zawsze byli w pracy. Wychowywałam się praktycznie bez rodziców.
W parku usiadłam pod wielkim dębem. Moją uwagę przykuł chłopak idący chodnikiem. Był dobrze ubrany. Wyglądał tak sexsownie! Szedł w kierunku pijanych nastolatków. Świetnie znałam tych chłopaków.
-Dawaj zapalniczke!-krzyknął do nieznajomego jeden z pijanych
-Nie mam.-warknął.
Gdy tylko to wypowiedział pijany chłopak rzucił się na niego. Zaczęli się bić.Obcy zdobywał przewagę gdy reszta grupki się na niego rzuciła. Naprawde czterech na jednego. Ach jakie to fair.Postanowiłam mu pomóc.
-Zostawcie go!-krzyczałam biegnąc w kierunku bijących się chłopaków.Wszyscy się na mnie spojrzeli i przestali bić.
-Nie spinaj się laluniu.-zakpił jeden z nich
-Zostawcie go bo to się źle skończy!
-Haha.Co nam zrobisz laluniu?
-To!-krzyknęłam policzkując go i kopiąc w krocze.
Zgięty w pół pomruczał coś pod nosem i poszedł razem ze swoją grupką.
Szybko podbiegłam do leżącego chłopaka.
-Wszystko w porządku?-zapytałam głupio
-Tak.-odpowiedział zirytowany tym że go musiała ratować dziewczyna.Zobaczyłam jak krew leci mu z rozciętej wargi. Wyciągnęłam z mojej małej torebki chusteczkę i wode. Zmoczoną chusteczką zaczęłam wycierać mu krew. Tylko raz spojrzałam mu w oczy. Były takie cudowne. Ten miodowy kolor.            "Emyli nie myśl tak" krzyczał mój rozum. Z zatracenia w tych cudnych oczach wyrwało mnie ciche stęknięcie.
-Przepraszam- powiedziałam
W odpowiedzi dostałam tylko uśmiech.Jego uśmiech był cudowny!
"Emyli ocknij się.Nie znasz go!" krzyczał mój rozum
-Jak masz na imię?-drętwą cisze przerwał chłopak
-Emyli. A ty?-uśmiechnęłam się
-Jus...to znaczy Drew,
Trochę mnie to zdziwiło ale nie miałam powodów żeby cokolwiek podejrzewać lub coś w tym stylu.
-Chciałabyś iść ze mną na lody? Chciałbym jakoś ci wynagrodzić to co dla mnie zrobiłaś.
-Umm..jasne.Chodźmy.-odpowiedziałam w wielkim bananem na twarzy.
Podnieśliśmy się z ziemi i ruszyliśmy w stronę lodziarni.Szliśmy w drętwej ciszy aż do czasu.
-Dlaczego jesteś smutna?-spytał
-Umm..ja nie jestem smutna.-kłamałam
-Emily może nie znam cię długo ale znam się na ludziach i widzę że coś cię gryzie. Ale jak nie chcesz nie mów.
-Bo..bo ja za 2 dni wyjeżdżam.-mój głos się łamał-Przeprowadzam się do Kanady.
-Kanady?Jakie miasto?-pytał zainteresowany
-Statford.-na moją odpowiedź zamarł.
------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Macie pierwszy rozdział. Podoba się? Jak myślicie co ukrywa "Drew"? 
Bardzo proszę jeśli czytasz komentuj wtedy wiem że jest sens pisać. Kolejny rozdział już niedługo.Pozdrawiam. :**

1 komentarz:

  1. Jest sens!! :D Super!! A najleprze jest to, że jak ona go uratowała to sama pomyślałam ze mogli by iśc na lody, czytam dalej a tam co? LODY! :d haha xD
    Pisz, bo bardzo mi się podoba! :D

    OdpowiedzUsuń